Słowo "wakacje" w Republice Czeskiej jest niemal równoznaczne ze słowem CHORWACJA.
Ten kraj co roku w lipcu i sierpniu jest atakowany przez
hordy Czechów, którzy z szaleństwem w oczach suną nad Adriatyk.
Czasem podsłuchuję jak ktoś rozmawia w knajpie czy autobusie o urlopie. Niczym mantra powtarzane są nazwy geograficzne:
Istria, Pula, Makarska, Split, Krk, Makarska, Pula i znowu Makarska. Dubrovnik nie - bo za drogi.
W tym roku w niektórych kurortach stacjonowali nawet gościnnie
czescy policjanci, pomagając swoim chorwackim kolegom w utrzymaniu porządku.
W czerwcu w jednej z bezpłatnych czeskich gazet w rubryce "Turystyka" był artykuł, który ostrzegał, że Chorwacja po wejściu do UE nieco podniosła ceny żywności i usług.
|
Kokot to po czesku, no wiecie co... |
Oczywiście wyjazd jest nieważny bez
odpowiedniej dokumentacji, toteż Czesi nałogowo wrzucają na Youtube filmy z urlopu na Chorwacji. Wystarczy wstukać "Chorvatsko" a waszym oczom ukażą się najambitniejsze filmy przyrodniczo-krajoznawcze ;)
A oto jedna z takich perełek:
Młoda spanikowana kobieta miota się po ciemku i przeklina na czym świat stoi, bo powiedziano jej, że w Chorwacji się
płaci kunami.
Najlepsze cytaty:
"Gdzie ja mam, k***wa teraz dorwać te kuny, jest tu jakaś farma czy co"
"Nie wiem ani jakie mają być te kuny - żywe czy martwe"
"Co to jest średniowiecze, żeby zwierzętami płacić!" itd.
http://www.youtube.com/watch?v=9uMzhKczO68
A tak w ogóle, kolega Czech mi powiedział, że jak narobią gdzieś bydła za granicą na urlopie, to miejscowym żandarmom mówią,
że są Polakami :D I nikt nie ma więcej pytań.